Jak łatwo domyślić się po tytule, dziś będzie o bajkach. Do odpowiedzi wywołała mnie koleżanka, która zasugerowała: Może napisałbyś coś o wpływie bajek na rozwój małych dzieci. No to działam! Szczerze mówiąc ten wpis już czekał na publikację, ale potem musiałem coś zmienić… przemontować, coś dopisać… skreślić… Aż w końcu okazało się, że w sumie to nie wiem czy ten temat leży mi w takim konkretnym układzie. Tak minęło półtora tygodnia a ja… A ja byłem na dobrą sprawę w punkcie wyjścia 😀
No i… zacząłem od początku.
OK… dość tego tłumaczenia… Bądźmy szczerzy… To, co sobą prezentuje ma określenie… Prokrastynacja… Z którą pora zacząć walczyć, więc zabieram się za pisanie.
Tyle tytułem wstępu i wyjaśnień… Przejdę do części zasadniczej.
Zacznę od tekstu znalezionego w zamierzchłych czasach w Internetach.
„Jak mamy być grzeczni, skoro jak byliśmy mali, to oglądaliśmy Tarzana, który chodził półnago. Kopciuszek wracał o 12.00 w nocy. Pinokio kłamał. Alladyn był złodziejem. Batman jeździł 320kmh. Królewna Śnieżka mieszkała z 7 chłopakami. Papaj palił fajki i miał pełno tatuaży. Pacman biegał po ciemnej sali i jadł kolorowe pigułki od których dostawał energii. Bolek i Lolek oraz Tola, żyli w trójkącie. Żwirek i Muchomorek byli parą. A Pan Kleks czytał poradniki Młodego Zielarza, Kaczor Donald chodził bez majtek, a Smerfetka była tylko jedna na wioskę”.
Ktoś powie… No większego suchara to już nie mogłeś zapodać. Przecież ten tekst krąży po Demotach, Wykopach i innych Joe Monsterach od zarania dziejów… A przynajmniej od czasów, kiedy w co drugim polskim domu królowała Neostrada. 😀 No… i macie racje moi mili, ale przecież nie chodzi o to, by błyszczeć tu najnowszymi żartami, ale by opowiedzieć o czymś ważnym i ciekawym. (mam nadzieję)
Zatem… Tak bajki mają wpływ na dzieci. Zarówno te czytane przez rodziców, jak i te oglądane w telewizji. Nie będę tutaj odkrywcą Ameryki, pisząc że te czytane są lepsze.
Jasne nie demonizujmy w żaden sposób telewizji i ogólnie oglądania bajek, (bo przecież w dobie Netflixa oglądanie bajek nabiera zupełnie nowego znaczenia) ale myśląc o wpływie bajki na dziecko, ja miałem jedno skojarzenie: bajki, jako filmu animowanego 🙂
Zacznę jednak w miarę krótko od bajki, jako książki… Baśni, opowiadania, opowieści. Historii na dobranoc 🙂 Będzie trochę mądrze. Posłużę się tekstem znalezionym w Sieci.
Autorką jest Violetta Drożdżyńska. W opracowaniu naukowym pt. Znaczenie bajki dla rozwoju dziecka w wieku przedszkolnym wymienia ona dziewięć „diamentów”, w które ubogaca dziecko czytanie książek.
1. Książka pobudza rozum do myślenia. Dokonując oceny postępowania postaci
występujących w bajkach, dziecko zdobywa umiejętność samooceny, uczy rozróżniać
prawdę od fałszu.
2. Pomaga zmierzyć się z własnymi lękami i zwyciężyć je. Po pierwsze – poprzez swój
symboliczny język. Mówiąc: las, ogień, wilkołak, czarownica, bagna – postaci i
wyobrażenia są odzwierciedleniem wewnętrznych stanów, wcieleń, wad, które trudno
byłoby wyrazić przy pomocy realistycznych opowieści. Odwołanie się do symbolu jest o
wiele ciekawsze. Symbol zawiera w sobie tę umiejętność że w zwięzły sposób potrafi
przedstawić stan lęku, opisuje go w taki sposób, który pozwala dziecku na skontrolowanie jego emocji i zapanowanie nad nimi. Po drugie – bajki pomagają w przezwyciężeniu lęku, gdyż zawsze dobrze się kończą. Poprzez swoje szczęśliwe zakończenie dodają dziecku wiele otuchy, zapału i odwagi.
3. Ułatwia dziecku poznawanie siebie samego i porządkowanie chaosu uczuć. Uczy
odróżniać dobro od zła, wyzbywa egoizmu, uwrażliwia na cierpienia innych.
4. Poprzez zabawę w łatwy sposób pomaga mu rozwijać swoje słownictwo.
5. Ma właściwości terapeutyczne – uspokaja, a sytuacje komiczne wywołają śmiech i
napełniają radością.
6. Poprzez konkretnie zarysowany obraz, uświadamia dziecku korzyści wypływające z
dobrego zachowania.
7. Pobudza fantazję i rozwija umiejętności twórcze. Usłyszane treści inspirują swobodne
zabawy dzieci. Dziewczynki chętnie wcielają się w role tańczących księżniczek w
sukniach balowych, chłopcy – w role rycerzy, bądź innych znanych postaci które inspirują do tańca, podskoków oraz biegów.
8. Umożliwia rodzicom pogłębianie relacji między nimi a dzieckiem. Głos mamy albo taty to głos najważniejszy w życiu dziecka. Rodzice czytający książkę/bajkę swojemu
dziecku, wpatrujący się w jego twarz, głaszczący je po twarzy …nie ma lepszego sposobu
na bliskość. Twierdzi się, że czytanie książek/ opowiadanie bajek to „najintymniejsza
relacja wychowawcza”.
9. Fakt, że opowiadania, bajki kończą się zawsze pomyślnie sugeruje dziecku optymistyczną wizję życia: bajka kończy się zawsze pomyślnie pomimo różnorakich perypetii bohater obdarzony jest zawsze długim i szczęśliwym życiem.
Fajne? No pewnie, że fajne… I całkiem mądre. W lepsze słowa sam bym tego tematu nie ujął. Gdyby chcieć się na siłę do czegoś przyczepić, to może mógłby być to punkt 7. Nie każda dziewczynka i nie każdy chłopiec chętnie wciela się w podane w przykładzie role, ale to raczej wynik kultury popularnej, która lansuje troszkę inne obrazy… Ale to już temat na część dotyczącą innych bajek… Tych bardziej nowoczesnych a nie klasycznych;)
No to teraz powiem słów parę, jak to wygląda u nas. Czytamy z Łucją w każdy wieczór. Po kąpaniu… przed zaśnięciem. Jeśli chodzi o jakieś konkretne książki to przez długi czas królowały wierszyki, które były dodane do „Niebieskiego pudełka”. Dużo klasycznych rymowanek, znanych i nam z dzieciństwa. Dziś Łucja wiele z nich zna na pamięć i recytuje np: Idzie niebo ciemną nocą, ma w fartuszku pełno gwiazd… Albo: Na brzegu błękitnej rzeczki, mieszkają małe smuteczki. To była jedna z pierwszych lektur, ale nie ostatnia na liście. Potem takim „dużym” tematem książkowym stała się jedna z książek o Basi autorstwa Zofii Staneckiej i Marianny Oklejak. Ci, którzy śledzą Instagrama, widzieli jakiś czas temu filmik, jak Łucja czyta… a w zasadzie mówi z pamięci o tym, jak to „Tata wrócił z pracy zmęczony, usiadł na kanapie i włączył telewizor”.
Aktualnie czytamy klasyczne baśnie… I całkiem nieźle nam to idzie.
Przejdę do bajek z telewizji i tych wszystkich Youtubów i innych Playerów.
Ogólnie mówi się, że oglądanie powinno zacząć się jak najpóźniej, bo przynosi więcej szkód niż korzyści, ale kto nigdy… przenigdy… nie użył migającego ekranu tylko po to, by dziecko czymś zająć niech pierwszy rzuci kamień. (Mam nadzieję, że nie posypie się aż tyle kamieni, bo nie śpieszy mi się na SOR)
Teraz znowu się będę wymądrzać. W USA jest taka organizacja AAP, czyli Amerykańska Akademia Pediatrii. Zrzeszeni w niej naukowcy stwierdzili, że do drugiego roku życia dzieci powinny unikać kontaktu z migającym ekranem. Czyli innymi słowami: Zero TV, Zero filmików z komórki, laptopa, tabletu whatever…
No to nam się nie do końca udało… choć telewizora nie mamy. A telewizję ogólnie oglądamy rzadko, ale jesteśmy mocno wkręceni w różnej maści programy VOD. Wśród znajomych bywało różnie. Byli tacy, u których 24/7 leciała telewizja a córeczka mniej więcej rok starsza od Łucji mimo woli patrzyła na to, co się działo na ekranie. Ale mamy także znajomych a nawet i członków rodziny, którzy nie mają telewizji i żyją… 😀
Jakie są zatem te negatywne skutki?
1. Skupienie uwagi. A w zasadzie jego brak lub znaczące zmniejszenie się.
Czyli mówiąc inaczej problemy z koncentracją.
2. Dziecko nie uczy się z TV. Dużo wyjaśni przykład. Było takie badanie: Cześć badanych dzieci oglądała na ekranie telewizora, gdzie chowana jest zabawka, druga cześć oglądała to samo przez okno. Wiecie jakie były wyniki tego badania? A no takie, że dzieciaki, które podglądały przez okno bez problemu znalazły zabawkę, za to tylko połowa dzieci oglądających to samo przez TV przeniosła to na realny świat.
3. Późniejsza mowa. Dzieci, które oglądają telewizje później zaczynają mówić. Tak mówią badania. U nas Łucja zaczęła mówić później niż sobie to wyobrażaliśmy. Aczkolwiek trzeba wziąć poprawkę na to, że często z tymi oczekiwaniami rodziców różnie bywa 🙂 Tak czy siak… Martwiliśmy, bo bardzo długo jej zasób słów był ograniczony, ale jak się worek z mową rozwiązał… to teraz człowiek czasem tęskni za tym, kiedy była malutka i tylko gugała 😀 Czy jednak na jej rozwój mowy wpłynął dość wczesny kontakt z mediami? (ograniczony bądź co bądź, ale jednak) Może tak może nie.
4. Słabsza wyobraźnia. Tu badania przeprowadzano na starszych dzieciach. Wyniki były takie, że dzieciaki potrafiły przewidzieć zakończenie serialu, ale nie umiały znaleźć analogicznych związków przyczynowo skutkowych w książce. Skuteczność była podobno 3 razy mniejsza.
5. Wady słuchu, wzroku i postawy. Trzy punkty scalam w jeden. Generalnie wpływ na zdrowie jest spory. Wystarczy spojrzeć jak wiele dzieci w wieku przedszkolnym ma już okulary. Jasne, że choroby takie jak krótkowzroczność się dziedziczy. Ale to, co się doprawi wpatrywaniem w ekran już się nie odzyska.
Punktów jeszcze można mnożyć w nieskończoność. Problemy ze snem, słabsza wyobraźnia, izolowanie się od rówieśników, słabsza wyobraźnia, nadwaga. Ale przede wszystkim…. Uzależnienie. Tę kwestię najlepiej obrazuje filmik.
Szczerze nie wiem, co w nim śmiesznego… Ale może jestem dziwny.
Wspomnę jeszcze o tym, co my oglądaliśmy. Tak, jak wspominałem nie przesiadywaliśmy z Łucją godzinami, bez opamiętania przed ekranem. Mieliśmy wyznaczony ściśle czas oglądania i były to piosenki z youtube. Mieliśmy kilka ulubionych kanałów. A Łucja miała swoje ulubione „śpiewanki”. Myślę, że jest to też temat, na który mógłbym napisać osobno. Teraz, więc tylko go nakreślam… Żeby było wiadomo „o co kaman”. No i została nam puenta. Znowu posłużę się cytatem. Autorką jest Paulina Stępień z bloga domova.tv. A jest to taki mały…. siedmiopunktowy kodeks postępowania.
Do 2 roku życia staraj się unikać puszczania bajek maluchom, to zalecenie AAP i wydaje się całkiem sensowne.
Jeśli chcecie obejrzeć bajkę to raczej razem, tłumacząc, zachęcając do opowiadania. Zagajając „gdzie idzie pies” itd. Coraz więcej badań pokazuje, że uczenie się od telewizji jest lepsze jeśli w tej nauce uczestniczą rodzice.
Unikaj włączania TV w tle, serio. Nie potrzebujesz tego ani Ty, ani dziecko. Włącz sobie film, jak maluch zaśnie i obejrzyj z przyjemnością 🙂
Rozmawiaj z dzieckiem, jak najwięcej, to najlepsza nauka mowy, lepsza niż interakcja podczas oglądania bajek czy ogólnie oglądanie bajek (to wnioski z badania przeprowadzonego na 4 grupach dzieci, niby nic odkrywczego, ale potwierdza tezę o uczeniu się dzieci.
Ustaw limity czasowe, jeśli puszczasz bajkę sprawdź, obejrzyj czy na pewno jest dostosowana do wieku dziecka.
Zrób czasem detox od bajek, niech bohater pojedzie na urlop, odpocznie 🙂 Zdziwisz się, ale dziecku wcale ten brak nie będzie tak ciążyć.
Unikaj puszczania bajek na 2 godziny przed snem (upsss, nasze dobranocki z dzieciństwa okazują się niekoniecznie takie dobre).
OK… na tym zakończę. 🙂 Tradycyjnie zabierając się za wpis, miałem zupełnie inne plany, co do tego, o czym chcę pisać. A kiedy kończę swój wpis, okazuje się, że wszedłem na zupełnie inną ścieżkę, niż zamierzyłem 😛 Cały ja 😀
Oczywiscie mam calkiem podobne zdanie… Ale ja tez juz z tych „starych” czasow… Niczym dinozaur…. I z lekkim podejsciem pedagogicznym rowniez wspieram czytanie papierowych ksiazek… Nic bardziej mnie nie cieszy niz zapach nowej ksiazki… To zostalo mi do dzis 🙂 przeniesc to trzeba na mlodszych osobnikow 🙂
PolubieniePolubienie