No i przyszedł czas na kolejny wpis… Pewnie zdążyłem Was już przyzwyczaić, że o pewnych tematach piszę z lekkim poślizgiem. Ale tak to już bywa 🙂 Urlop się skończył, przyszedł czas powrotu do pracy, wpadłem w wir… no i moje „pisu, pisu” zeszło na drugi plan. Ale już jestem… Zwarty i gotowy… By opowiedzieć Wam o naszym wyjeździe do Pszczyny. Do zagrody żubrów.
Wyjazd do żuberków Łucyjka miała obiecany już dawno temu. Dobrą okazją ku temu była książka „Rok w lesie”, o której już kiedyś tutaj wspominałem. Jest w niej wiele zwierząt, które nasz Bzikulec już dobrze zna. Niektóre – takie, jak sarenki, bażanty czy zajączki, odwiedzają nas… przychodzą pod płot. Ale żubry nie. No i tak zrodziła się okazja, by dzidziulek zobaczył żubra na żywo.
Jak już wspomniałem kilka linijek wyżej zagroda żubrów mieści się w Pszczynie. Ale oczywiście same żubry nie byłyby żadną atrakcją. Jest tam wiele zwierząt, które nie sposób tu teraz wymienić 🙂 Jest też sala muzealna, w której można zobaczyć wypchane zwierzaki. Można oczywiście wziąć przewodnika, zorganizować wycieczkę większą grupą, ale my nie korzystaliśmy z takich atrakcji 🙂 A mimo to było pozytywnie. Ale co ja będę tutaj się rozpisywać… Niech przemówią zdjęcia 🙂
Przy wejściu przywitał nas paw. Niestety nie pokazał swojego pięknego ogona. Nie byliśmy tego godni. Nikt nie był… Bo nikt z nas nie był piękną pawicą 🙂
A oto i Król Puszczy, we własnej osobie… Akurat trafiliśmy na porę karmienia. Łucja była zachwycona 🙂 A po powrocie do domu, ciągle pytała o żubra… A przy jedzeniu kolejne łyżeczki zupy czy gryzy bułeczki zjadała „za żubra” 🙂 No i oczywiście chciała też żubra z plasteliny… No to tata ulepił 😛
OK… przypomina bardziej zwykłego byka… Ale dla Bzika to był najprawdziwszy żuberek.
No i w tym miejscu mógłbym skończyć, ale to jeszcze nie koniec… Bo przecież na żubrach zagroda żubrów się nie kończy… Sam przecież wspominałem, że były tam „inne atrakcje”. Taką atrakcją był na przykład… osiołek.
Osiołek, jaki jest, każdy widzi… I każdy (a przynajmniej ci, którzy oglądali Shreka) wie, że osiołki fajne są… Ale nawet on nie przebije w swojej fajności… króliczka 🙂
Prawda, że milutki… Łucja też była tego zdania. Nie mogliśmy jej odciągnąć od klatki. No, ale w końcu się udało… Bo przecież wiele różnych zwierząt na nas czekało… 🙂
Od kogo by tu zacząć? Może od jelonków? Czy sarenek? Czy jak tam one się zwą?
A może by tak stanąć oko w oko z niedźwiedziem?
Albo wilkiem?
Oczywiście to nie wszystkie atrakcje w pszczyńskiej zagrodzie żubrów… Ale nie chcę też zdradzać wszystkiego 🙂 Kto będzie miał ochotę, niech się wybierze i przekona. Naprawdę warto… A wejściówka nie kosztuje miliona monet 🙂
Na pożegnanie jeszcze jedna fotka z żubrem… Tym razem pluszowym. Coś mi się zdaje, że to nie będzie ostatnie spotkanie 🙂
PS. Wszystkich zainteresowanych odsyłam na stronę http://www.zubry.pszczyna.pl/
Wybierzcie się tam i Wy… Nam się podobało. Wam też się spodoba… 🙂